poniedziałek, 20 lutego 2012

Bazylika na warszawskiej Pradze

dla wielu osób Praga kojarzy się z syfem, dresami i bazarem...pomijam już fakt, że wszystkie przewodniki notorycznie omijają ten rejon Warszawy wielkim łukiem i w telegraficznym skrócie...no i właśnie to jest błąd...dla czego...otóż...to jedyna w pełni zachowana i nie zniszczona część miasta z oryginalną siatką ulic i budynkami...i mimo wszystko sporo tu autochtonów...a co ważniejsze bardzo wiele tu ciekawych obiektów i miejsc godnych uwagi...dla tego właśnie będę dużo czasu poświęcał Pradze...na początek ulica Kawęczyńska i Bazylika Najświętszego Serca Jezusowego Salezjanów...miesce związene z dwoma Papieżami i Prymasem Polski...Hlondem...oraz wieloma opowieściami...ja powiem tylko tyle...Bazyliki na Pradze jest odpowiednikiem  jednej z rzymskich Bazylik Większych...

ulica Chocimska

...niegdyś droga wzdłuż wału jaki otaczał miasto...po likwidacji tej części wału ulica Langnerowska...za czasów II RP...na cześć zwycięstwa oręża polskiego nad Turkami...ulica Chocimska...ale żeby opowiedzieć historię do końca...zapraszam pod numer 35...Rowicki, Tatarkiewicz, Gombrowicz...wszycy stali w jednm domu...a może nawet się znali...o czym rozmawiali...swoją drogą ciekawe kto z obecnych mieszkańców doczeka się takiej tabliczki jako sławna i załużona persona...

ulica Mokotowska

Ile razy zdarza się nam iść bezwiednie ulicami miasta. Nie pratrzymy na nic. Zwyczajnie idziemy, gdzieś do celu. Bardzo często w ten sposób umyka nam coś ciekawego np. taka Mokotowska. Ulica jakich wiele a jednak nie do końca...ocalała z pożogi wojennej to raz...dwa...są z nią związane przynajmniej trzy ważne dla Warszawy nazwiska...Marszałek Józef Piłsudski...
...Tytus Chałubińśki...
 ...Karol Adamiecki...
...a teraz spójrzmy na tę samą ulicę i na te same budynki przez pryzmat architektów którzy niegdyś tworzyli to miasto...w okresie między wojennym było ich  kilku...ot choćby jak Marian Lalewicz...ale to zupełnie inna opowieść...

niedziela, 5 lutego 2012

znalezione w śniegu

zima rok wczesniej

...trochę nostalgicznie...nastrojowo...tak było rok temu...
 



my sie zimy nie boimy

podobno nadeszły siarczyste mrozy...bo ja wiem...jak byłem dzieckiem było zimniej, śnieżniej...i przynajmniej nam dzieciom się podobało...
...rano wstaję i słyszę...mróz...patrzę na termomert...i taki widok...wychodzę na ulicę...pierwszy raz komuinikacja łącznie z kolejką miejską jeździ jak zawsze...tylko media robią szum...no tak sensacja...mróz w równikowym kraju...

...my potrafimy sobie doskonale radzić...i chylę czoła przed tym człowiekiem...potrafiącym się cieszyć tym co ma...pełen szacunek...i w końcu miasto coś sensowengo zrobiło...a ile razy my nie wyciągamy ręki ile razy my nie dzielimy się tym co mamy, nie pomagamy, nie widzimy...może w końcu coś będzie naszym a nie moim problemem...dla niewtajemniczonych...pan podgrzewa puszkę z jedzeniem otrzymaną prawodpodobnie na Miodowej u zakonników ( bo tylko oni takie puszki zimą rozdają biednym )...
...odnośnie problemów...zima...mróz...pęka rura...odpowiednie służby przyjeżdzają naprawić sytuację...szybko naprawić...tymczasem dwa dni później...
...jak to kiedyś Pietrzak w swoim kabarecie mówił : "ostatnio idę sobie Marszałkowską i patrzę...ulica cała zamknięta...rozkopana...dziura w ziemi...obok sterta piachu...a na niej dwóch robotników się łopatami rzuca...to ja się pytam...to żeby tych dwóch mogło się łopatami rzucać...to trzeba było całą ulicę rozkopać??????"...no dobrze kiedy to piszę jużdrugi dzień a w zasadzie trzeci...sytuacja powyższa ma miejsce...tymczasem 300 metrów dalej...
...przepraszamy jeszcze trochę pomrozimy...